WYWIAD Z ANNĄ MALATYŃSKĄ
Metryczka:
- Zawód, wykształcenie, specjalizacje: Psycholog, psychoterapeuta, psychodietetyk
- Gdzie pracujesz: prywatna praktyka oraz Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Opolu
- Obszar, na którym pracujesz: Psychoterapia dorosłych i dzieci, konsultacje i wsparcie psychologiczne, wstępna diagnoza psychologiczna, psychodietetyka – dostrzeganie powiązań relacji jedzenia z psychiką
- Hobby: góry, aktywność fizyczna sprawiająca mi przyjemność, samorozwój
- Motto życiowe: „Nie jesteś problemem do naprawienia. Jesteś cudem do odkrycia.”
Psychologia to życie, życie to psychologia.
Najpierw było życie potem ktoś mądry ubrał zaobserwowane zjawiska w słowa, nazwy. I dzięki temu możemy dzisiaj z jeszcze większą świadomością korzystać z uroków życia zewnętrznego i wewnętrznego. Bo życie to nie tylko praca, rodzina, dobra materialne. To również nasze przeżycia, emocje, zachowania. Im większą świadomość siebie posiadamy, tym przyjemniej może nam się żyć z samym sobą i z innymi. A przecież chyba o to chodzi nam w życiu?
Nie ma emocji dobrych i złych. Obalmy wreszcie ten mit. Każda emocja jest nam do czegoś potrzebna, jest informacją o tym, co się z nami dzieje. Jest drogowskazem, który ma nas zaprowadzić do życia w zgodzie ze sobą, swoimi wartościami, przekonaniami. I w tym kontekście będziemy się przyglądać nastrojom panującym w czasach pandemii koronawirusa.
Jedyną pewną rzeczą w życiu jest zmiana. Wszystko wokół nas się zmienia, my sami ciągle się zmieniamy, mimo iż tego nie zauważamy. Choć czasami nasze otoczenie daje nam o tym znać. I nie ma w tym nic złego, jest to naturalny stan rzeczy. Dlaczego więc tak ciężko jest nam się przestawić na zmieniającą się rzeczywistość? Dlatego, że jako ludzie nie lubimy za bardzo się męczyć. Nasz mózg jest z pewnych powodów leniuszkiem. Łatwiej jest nam działać po wyjeżdżonych torach (schematach zachowań, reakcji, widzenia świata) niż ciągle reflektować, dostrzegać każdy niuans w codziennym życiu – byłoby to po prostu męczące. A tak „jeździmy na pamięć” i nie zużywamy energii, która sprawia, że żyjemy.
Tylko kiedy to „jeżdżenie na pamięć” może nas zawieść? Czy w obecnej rzeczywistości bardziej nam przeszkadza niż pomaga? Coś w tym jest. Bo gdy przez 5, 10 lat utorowaliśmy sobie stałe schematy w naszym życiu, ciężko jest nam się przestawić na ich zmianę. Jak zauważyłam, nasz mózg jest leniuszkiem i każda zmiana wymaga od niego dodatkowej energii. Do tego dochodzą emocje, które pojawiają się w odpowiedzi na nasze myśli (których w ciągu dnia, uśredniając, mamy ok. 60000 – na szczęście nie wszystkie wywołują gwałtowną reakcję emocjonalną) i „nieszczęście energetyczne” gotowe. Czyli nie dość, że mózg musi wydatkować energię na wprowadzanie zmian, to jeszcze na poradzenie sobie z lawiną emocji. I jak tu być spokojnym, szczęśliwym i wypoczętym.
Podczas epidemii pojawia się lęk o naszą przyszłość i bezpieczeństwo. Większość z nas ma chyba po raz pierwszy do czynienia z takim doświadczeniem jak pandemia. Dla ludzi, którzy nie pamiętają wojny, jest to z pewnością coś, z czym wcześniej nie mieli styczności. Dlatego też wszyscy się na bieżąco uczymy, jak się wobec tego zachować. Znaleźliśmy się w trudnej, niecodziennej dla nas sytuacji. Z jednej strony staramy się działać mądrze i tak też podchodzić do sprawy. Z drugiej zaś u większości z nas może pojawić się w mniejszym lub większym stopniu nieradzenie sobie z dłuższą izolacją społeczną.
Jak można poradzić sobie na własną rękę a kiedy warto podjąć decyzję o wizycie u specjalisty zdrowia psychicznego? Dlaczego często towarzyszy nam obawa przed negatywną reakcją otoczenia? Mimo iż coraz większa część społeczeństwa korzysta z usług w obszarze rozwoju osobistego czy wsparcia psychologicznego, nadal sporo osób myśli o psychologu w sposób stereotypowy. Warto w tej sytuacji przyjrzeć się swojemu sposobowi myślenia o gabinecie psychologicznym i postanowić, że o przekroczeniu jego progu nie będą decydowały lęki czy opinie osób trzecich.
1. W dobie pandemii często słyszymy, że powinniśmy zadbać o swoje zdrowie psychiczne, czym w ogóle ono jest?
Osobiście rozumiem je jako nasz dobrostan, czyli dobry stan, dobre samopoczucie, w którym nie doświadczamy ciągłego cierpienia lub regularnego i które pozwala nam na życie w zgodzie ze sobą i naszym otoczeniem. Tak naprawdę w psychologii nie ma jednoznacznej definicji, która określałaby czym dokładnie jest zdrowie psychiczne, bo na jego jakość wpływa wiele czynników. Ale najważniejsze dla mnie w rozważaniach nt. zdrowia psychicznego jest to, abyśmy dbając o dobre samopoczucie nie krzywdzili siebie lub innych (fizycznie i psychicznie).
2. Czy możemy jakoś psychologicznie posegregować „Covidowskie” lęki, które się obecnie w nas pojawiają?
Myślę, że można by się o to pokusić, ale pytanie po co. Czy ich segregacja nie spowoduje, że jedne będziemy uważać za gorsze a drugie za lepsze? Np. lęk przed śmiercią może być tym najstraszniejszym ze wszystkich i wtedy lęk o utratę pracy powinien nie być taki straszny. Z tym, że oba odczuwane stany są równie ważne do zauważenia i mogą powodować cierpienie. Ważniejsze od segregowania lęków jest moim zdaniem przyjrzenie się im: co mi robią, dlaczego, jak mogę sobie z tym poradzić. Lęk pojawia się w odpowiedzi na zatroskanie o przyszłość. Jak już wspomniałam nasze emocje, są dla nas, a przynajmniej powinny być, drogowskazem w życiu, wsłuchajmy się w siebie a odnajdziemy wiele odpowiedzi i przynoszące nam ulgę działania.
3. Epidemia COVID-19: kto jest szczególnie narażony na pogorszenie się zdrowia psychicznego ?
Uważam, że mogą to być osoby, które do tej pory zmagały się z pewnymi trudnościami w sferze psychicznej i nie podejmowały, z różnych powodów, prób poprawienia swojej sytuacji lub próby te były nieskuteczne. Obecna sytuacja dużych zmian może być dodatkowym stresorem, który nasili przeżywane do tej pory niepokoje lub przyspieszy ich ujawnienie się. Można by pokusić się o stwierdzenie, że szczególnie narażeni są seniorzy, ale myślę, że nie musi to być prawda. Rzeczywistość tak inna od dotychczasowej stresuje każdego niezależnie od wieku, bardziej kierowałabym się tu kwestiami osobistych doświadczeń, przeżyć niż wiekiem. Może też zdarzyć się sytuacja, że ktoś dobrze funkcjonujący do tej pory zacznie uskarżać się na trudności emocjonalne, co też nie jest niczym dziwnym. Każdy z nas ma swoje sposoby radzenia sobie ze zmianami i w jednych sytuacjach będą się one sprawdzać, a w innych niekoniecznie. Najważniejsza jest tu uważność na swoje przeżycia, doświadczanie, sygnały płynące z ciała i duszy.
4. Co byś poradziła osobom, które w tym trudnym czasie nie radzą sobie z izolacją? Jak możemy sobie pomóc na własną rękę?
Jako psychoterapeuta nie doradzam, bardziej staram się towarzyszyć drugiemu człowiekowi w odkrywaniu przez niego jego własnych sposobów działania, bo tylko on wie, może przeczuwać, co może mu pomóc.
Uniwersalną metodą, która może być podpowiedzią jak sobie radzić z trudnymi przeżyciami, jest próba przyjrzenia się sobie i zapytania co jest nie tak, czego się boję, co mi to robi (w emocjach, ciele, myślach) i czy mogę sobie pomóc oraz jak. Nie jest to co prawda łatwe, bo jesteśmy mistrzami w uciekaniu od siebie, swoich uczuć, ale jest to jedyna droga, która zależy od nas i którą możemy zmienić – swoje podejście, patrzenie na świat. Tylko aby to zrobić, potrzebujemy najpierw zrozumieć, co się z nami dzieje, czyli poświęcić sobie czas i uwagę, otoczyć się troską i zrozumieniem. Nie oczekujmy, że ktoś zrobi to za nas, to my gramy główną rolę w naszym życiu.
5. Czy domowa kwarantanna może zagrozić relacjom partnerskim i rodzinnym?
Myślę, że może je wyklarować. W czasach przedpandemicznych z reguły nie spędzaliśmy ze sobą tyle czasu, co nie oznacza, że było to złe. Każdy z nas potrzebuje swojej osobistej przestrzeni i czasu dla siebie, jest to zdrowe i naturalne. Podczas przymusu bycia w domu, w którym muszą w tym samym czasie przebywać inni domownicy, mogą zadziać się różne rzeczy. Jeśli do tej pory zamienialiśmy z naszymi dziećmi kilka zdań w ciągu dnia a z mężem/partnerem mijaliśmy się w związku z takim a nie innym systemem pracy, to nagłe zamknięcie w jednej przestrzeni, może sprawić, że zaczniemy się dusić – mentalnie czy emocjonalnie. Może to być trudne doświadczenie, ale takie są nam potrzebne, bo nieraz to one przyczyniają się do zmian na lepsze w naszym życiu. Wszystko jest po coś.
6. Jakie są sposoby na rozgonienie negatywnych myśli?
Jak myślę o pojęciu „negatywne myśli”, to czuję potrzebę doprecyzowania tego sformułowania. Łączy mi się to też z pojęciem negatywnych emocji, którego używamy w mowie codziennej. A czegoś takiego jak negatywne emocje nie ma. Mogą być negatywne lub pozytywne reakcje na emocje. Emocje same w sobie nie są negatywne – są informacją dla nas, że coś się dzieje i trzeba zareagować. Jak? Zgodnie z odczuwaną emocją i wyuczonymi sposobami reagowania, np. gdy czujemy radość ciągle się uśmiechamy, skaczemy, tańczymy, gdy czujemy smutek zaszywamy się w bezpiecznym miejscu, słuchamy smutnych piosenek, pijemy ciepłe kakao i rozmyślamy o powodzie smutku. Gdy czujemy złość możemy czuć nasiloną potrzebę jej rozładowania np. krzykiem lub chęcią uderzenia w coś (istotne – nigdy na kogoś/kogoś). I to są nasze behawioralne, czyli z poziomu zachowań, odpowiedzi na odczuwane emocje. Podobnie postrzegam negatywne myśli. Co to znaczy, że są one negatywne? Sprawiają mi cierpienie? To zapytajmy siebie: po co, dlaczego przypływają, dlaczego właśnie na tych myślach się skupiam, skąd się one wzięły i czego ode mnie chcą? Np. myśl: jutro stracę pracę. Po co, dlaczego przychodzi do mnie ta myśl? Żeby mnie wystraszyć. A po co chce mnie wystraszyć? Być może żebym zorientowała się, czy w przypadku utraty pracy będę mieć wystarczająco dużo funduszy, żeby przeżyć lub aby zmobilizować mnie do rozeznania się, jakie są obecnie oferty pracy na rynku, czyli zabezpieczenia, szukania alternatyw. Jeśli takie przyjrzenie się swoim myślom i ich intencjom sprawi nam ulgę i podejmiemy działania, o które można by powiedzieć, chodzi tym myślom, to właśnie sobie pomogliśmy, zatroszczyliśmy się o siebie i swoją przyszłość i nie musieliśmy bawić się w kotka i myszkę z samym sobą.
7. A kiedy to nie wystarczy i należy zgłosić się do specjalisty zdrowia psychicznego?
Gdy czujemy, że sposoby, które kiedyś nam pomagały, już nie wystarczają a nowe albo nie działają, albo nie mamy pomysłu, czego jeszcze spróbować lub nie działają na dłuższy czas. Ogólniej mówiąc, gdy czujemy, że cierpimy, że coś nas męczy i nie pomaga rozmowa z życzliwą dla nas osobą, nie pomaga odwracanie uwagi, nie wiemy, jak się skonfrontować z trudnością. Gdy czujemy bezsilność, bezradność. Lub gdy chcemy zapytać kogoś, kto się zna na psychice, czy wszystko u nas dobrze. Bo gdy boli nas biodro, idziemy do ortopedy, a gdy boli nas dusza, nasze myśli sprawiają nam cierpienie, idźmy do psychologa.
8. Psycholog a psychiatra i psychoterapeuta – jakie są różnice ? Jakie są obszary działań u każdego z tych specjalistów?
Psychiatra to lekarz medycyny, który ukończył specjalizację z psychiatrii. Zajmuje się identyfikowaniem objawów, stawianiem diagnoz, dobieraniem leków, wystawianiem zaświadczeń chorobowych i innych, które możemy uzyskać u lekarza, może zalecić psychoterapię, która często jest niezwykle istotna w procesie leczenia. Psycholog to osoba, która ukończyła 5-letnie studia psychologiczne i która jest teoretycznie i trochę praktycznie przygotowana do niesienia pomocy w formie rozmów, może posługiwać się testami psychologicznymi, kierować do psychiatry czy na psychoterapię. A psychoterapeuta to osoba z już wyższym wykształceniem (np. psychiatra, psycholog, pedagog, socjolog), która powinna dodatkowo ukończyć 4-letnią szkołę psychoterapii, gdzie ma możliwość poznania sposobów leczenia trudności i dolegliwości, w przypadku których ważną rolę odgrywają czynniki psychiczne.
W skrócie: psychiatra jest lekarzem, psycholog jest magistrem psychologii (czyli zna teoretyczne podłoża zachowań ludzkich, uczył się jak używać testów psychologicznych i praktykował szeroko rozumiane wsparcie psychologiczne) a psychoterapeuta jest osobą z podłożem np. medycznym (psychiatra) lub psychologicznym (psycholog, pedagog), która dodatkowo szkoliła się w szkole psychoterapii jak leczyć niemedycznymi sposobami.
wie w jaki sposób pomoc osobie z trudnościami, które mają podłoże psychiczne, czyli takie, których często nie możemy uchwycić badaniami fizykalnymi.
9. W społecznym przekonaniu psychiatra i psycholodzy leczą tylko ciężkie choroby takie jak schizofrenia czy alkoholizm. Czy możesz rozwiać ten stereotyp ?
Pewnie, z przyjemnością. Z przyjemnością dlatego, że pomaganie innym, poszerzanie ich pola widzenia i rozumienia świata wywołuje we mnie to uczucie. Jestem psychoterapeutą, ale przede wszystkim jestem człowiekiem, który czuje to samo co wszyscy inni, tylko posiadł wiedzę z zakresu takich a nie innych zjawisk życiowych i ją praktykuje. Ale wracając do pytania.
Jak już wspomniałam, gdy boli nas biodro, idziemy do ortopedy, więc gdy czujemy ból niekoniecznie fizyczny, doświadczamy objawów, które mogą nie mieć podłoża medycznego jak np. uczucie panicznego strachu, które dopada nas co wieczór, w windzie, nad wodą, w samochodzie, to możemy udać się do psychiatry, aby ten nam pomógł ulżyć w cierpieniu – objawem biodra jest ból, objawem zaburzeń lękowych jest ciągłe/częste uczucie zagrożenia, które nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości i które przysparza realne cierpienie, obniża nastrój, zaburza codzienne czynności. Psychiatra w takiej sytuacji zaleca leki, które mają za zadanie wyciszyć pacjenta, obniżyć napięcie emocjonalne oraz fizyczne (reakcją na strach, lęk jest napinanie niektórych partii mięśni) oraz kieruje na psychoterapię, aby tam przyglądać się przyczynom i zdrowym sposobom poradzenia sobie z ciągłym lękiem.
Każda sytuacja, gdy czujemy, że coś jest nie tak, coś nas boli, ale sami nie wiemy czy to ciało czy dusza i dlaczego, gdy czujemy przewlekłe zmęczenie, nie możemy spać w nocy, nie satysfakcjonują nas relacje, które mamy, zawieramy, nie możemy się dogadać z ludźmi bliższymi i dalszymi, gdzieś się blokujemy i nie umiemy ruszyć do przodu i wiele innych trudności, których nie da się namacalnie „złapać”, dotknąć, ale czujemy, że robią nam coś niefajnego może zostać skonsultowana z psychologiem/psychoterapeutą/psychiatrą. Po to jesteśmy, aby pomagać, rozwiewać wątpliwości, kierować w odpowiednie miejsca na leczenie, wspierać, towarzyszyć, bo zdajemy sobie sprawę, że nie każdy musi wiedzieć, co zrobić w powyższych sytuacjach. I to jest w porządku. Możesz nie wiedzieć, dlaczego znowu nie potrafiłaś się porozumieć z koleżanką w pracy czy z dorastającym dzieckiem. Możesz nie wiedzieć, że codzienne wybudzanie ok. 3 nad ranem i zasypianie, o ile w ogóle, 2,5 godziny później jest objawem i że tak nie musi być. Możesz nie wiedzieć, że ciągłe zamartwianie się o zakręcony kran w łazience czy wyłączony gaz w kuchni i tym samym szybsze powroty do domu albo sprawdzanie co pół godziny, czy aby na pewno jest zakręcone/wyłączone też jest objawem i można inaczej. Ale powinieneś wiedzieć, że gdy czujesz dyskomfort, możesz prosić o pomoc w jego uśmierzeniu i nikt nie ma prawa Cię oceniać. A jeśli czujesz, że ocena innych jest dla Ciebie ważniejsza od Twojego dobrostanu i/czy zdrowia, to może właśnie warto zastanowić się dlaczego tak jest i co mi to robi, w czym pomaga, a w czym przeszkadza, blokuje.
10. Jak rozwiać obawy przed pierwszą wizytą ?
Pomyślałam, co ja robię, gdy nie wiem, co może mnie czekać w jakimś miejscu. Odpowiedź: Googluje, czyli korzystam z wyszukiwarki w Internecie albo pytam bliskie osoby, czy były, wiedzą, znają. Oczywiście warto mieć świadomość, że to są ich indywidualne doświadczenia i przeżycia związane z wizytą w danym miejscu i na ich odbiór miał wpływ szereg indywidualnych czynników (takich jak np. dotychczasowe doświadczenia ze służbą zdrowia, wiek, stereotypy, uprzedzenia, czy pozytywne skojarzenia np. z kobietą specjalistą a z mężczyzną nie i na odwrót), ale zawsze może być to dla nas jakiś drogowskaz. Wraz z rozwojem technologii mamy coraz większy i szybszy dostęp do potrzebnych dla nas informacji i nie bójmy się korzystać z dobrodziejstw cywilizacji, tym bardziej, że tam w jednym miejscu może być zebranych kilka, kilkadziesiąt opinii o danym specjaliście, co już może stanowić dla nas wiarygodne źródło informacji i tym samym uspokoić obawy.
Jak najbardziej możemy też zadzwonić do danego specjalisty i zadać mu nurtujące nas pytania: czy powinniśmy się przygotować do pierwszego spotkania, w jaki sposób, co zabrać, czego się spodziewać itd. Specjalista powinien rozwiać nasze wątpliwości i dostarczyć odpowiedzi na większość, jak nie wszystkie, pytań. Pomocnym będzie tu np. sporządzenie listy pytań, obaw.
11. Dlaczego nie warto się bać?
Powiedziałabym, że warto się bać, bo strach jest nam tak samo potrzebny jak radość czy złość – jak już wiemy :) I w tym kontekście warto rozpoznawać co mnie przestrasza, czego się boję. Czy to jest myśl w głowie: A co ktoś powie, jak się dowie albo mnie tam zobaczy? I tu warto się zatrzymać na chwilę i przekalkulować, czy czyjeś zdanie, opinia (często bezpodstawna, bez znajomości tematu psychiki i psychologii) jest ważniejsze ode mnie, mojego samopoczucia, zdrowia, dobrostanu? Co mogę zrobić, żeby zapewnić sobie komfort skorzystania z usług specjalisty? Może dowiedzieć się, czy w danym miejscu przyjmują również inni specjaliści, jak wygląda budynek, gdzie mogę zaparkować samochód – jeśli to będzie coś co nas ukoi, uspokoi, to zróbmy to, przygotujmy się do wizyty pod różnym kątem. Mam w doświadczeniu, że gdy człowiek czeka do ostatniej chwili z wizytą, żeby nie powiedzieć zwleka (co najwidoczniej jest mu potrzebne, żeby przezwyciężyć jeden strach drugim, silniejszym, aczkolwiek co niekoniecznie jest zdrowe, można próbować inaczej go przezwyciężać przyglądając się mu, jak już wspominałam), to różne obawy, uprzedzenia, strachy nie mają wtedy znaczenia i decyduje się na przyniesienie sobie ulgi, szukanie pomocy. Tylko naprawdę nie musimy czekać do ostatniej chwili, możemy próbować oglądać swój strach z różnych płaszczyzn – oglądać, czyli np. rozmawiać o nim z kimś bliskim, spisać go na kartce: czego się konkretnie obawiam, zidentyfikować go, poznać, bo gdy wiem z czym walczę, wiem jak i czym walczyć a nie rzucać na oślep i niepotrzebnie tracić energię.
12. Jak wygląda pierwsza wizyta?
Podobnie jak u lekarza. Pacjent mówi z czym przychodzi, opowiada o swoich dolegliwościach, objawach, trudnościach. Znaczącą różnicą jest tu jednak czas sesji psychoterapeutycznych. U mnie pierwsza wizyta trwa do 80 minut – w tym czasie zbieram wywiad od pacjenta nie tylko opis objawów, ale już trochę jego historii osobistej, przeszłości, doświadczeń, które uważam za istotne w rozeznaniu się w trudności, z którą przychodzi. Każdy pacjent jest inny i każdy potrzebuje czego innego, także wielość pytań może na początku dziwić, ale naprawdę jest w nich sens. Czuję tu potrzebę powiedzieć o bardzo ważnej kwestii, o którą pytają pacjenci: jako psychoterapeutę/psychologa obowiązuje mnie tajemnica zawodowa i wszystko co zostaje powiedziane w gabinecie, w nim zostaje. Nie wolno mi, z etycznego i prawnego punktu widzenia, ujawniać jakichkolwiek danych o osobach, które do mnie przychodzą. Nie czuję też takiej potrzeby, bo zależy mi na niesieniu pomocy, towarzyszeniu w rozwoju, dochodzeniu do prawdy o sobie, przywracaniu wiary w siebie i w to, że życie może być, i jest, fajne i kolorowe.
13. Czy można uczestniczyć w terapii zdalnie?
Można. Sposób spotkań terapeutycznych w formie on-line pojawił się dużo wcześniej niż czasy Covid-19. Niektóre moje koleżanki praktykują ten rodzaj prowadzenia terapii od wielu lat. Czasami zgłaszają się do nich/nas pacjenci z odległych zakątków świata, proszą o pomoc i wtedy nowe technologie przychodzą z pomocą i to po prostu umożliwiają. W obecnych czasach koronawirusa terapia on-line jeszcze bardziej się upowszechniła, zwłaszcza, że w mojej profesji nie jest potrzebny kontakt fizyczny z pacjentem, wystarczy sam głos najlepiej w połączeniu z wizją i relacja terapeutyczna może mieć miejsce na podobnych warunkach jak ta w „realu”.
14. Jak załatwić sobie terapię z NFZ?
To zależy z jaką trudnością się zmagamy. Jeśli jest to uzależnienie od substancji np. alkoholu albo zachowań np. granie na komputerze, to warto szukać ośrodków specjalizujących się w terapii uzależnień i tam pytać o możliwość terapii na NFZ. Jeśli zmagamy się z zaburzeniami lękowymi również warto poszukać instytucji, która oferuje leczenie takich zaburzeń, ma podpisany kontrakt z NFZ i bezpośrednio do niej dzwonić i pytać o terapię refundowaną oraz jaka jest droga do rozpoczęcia takiej terapii. Może to być np. pierwsza wizyta u zatrudnionego u nich psychiatry, który zleci dalsze kroki lub może być wymagane skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu lub psychiatry z innej instytucji, dzięki czemu zostaniemy wpisani na listę oczekujących na terapię.
15. A czy to trudne doświadczenie, z jakim się mierzymy w obecnych czasach, może nas czegoś nauczyć?
Może i wydawać by się mogło, że paradoksalnie doświadczamy też pozytywnych rzeczy w tych niespokojnych czasach, ale nie zapominajmy, że tak jak jest noc, jest i dzień i tak każda sytuacja ma swoje plusy i minusy.
Na pewno sporym plusem jest według mnie zatrzymanie, które nastąpiło już wiosną. Przez ostatnie kilka, kilkadziesiąt lat przyzwyczailiśmy się do coraz to nowszych, większych, szybszych udogodnień życia, które de facto czasami przysłaniały nam oczy, poganiały, zachęcały do oddania się zewnętrznym bodźcom, zamiast pogłębiać więzi z innymi osobami czy nami samymi, skupiać się na tym, co naprawdę istotne i ważne dla nas samych, skutecznie blokując, odwracając uwagę od przeżywania pełnej gamy emocji, które są dla nas tak ważne. Skupienie na mieć a nie być, zbierało swoje żniwo różnych zaburzeń czy chorób psychicznych już przed pandemią, a wiosenne zatrzymanie spowodowało wyhamowanie w gonieniu za przysłowiowym króliczkiem. I w niektórych z nas wzbudziło refleksje po co mi to, dokąd zmierzam, gdzie jestem obecnie i z kim, co jest dla mnie ważne w życiu. A to początek pięknej przygody w dociekaniu do siebie i swojej prawdy, potrzeb, odczuć. Pracy, którą jeśli ją podejmiemy, pomoże nie tylko nam, ale także naszym bliskim. W powiedzeniu „Chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie” jest duużo prawdy i mocy.
Kolejnym plusem jest większa uważność na bliskie dla nas relacje. Zetknięcie ze śmiertelnością wywołuje co prawda strach, lęk, ale i uświadamia nam prawdę starą jak świat, że nie będziemy żyć wiecznie i warto skupić się na żyjących obok nas ludziach, do których żywimy przyjemne uczucia, aby wykorzystać czas na bycie z nimi. Inni ludzie są nam potrzebni do życia, to właśnie dzięki innym ludziom jesteśmy na tym świecie. Kontakt z drugim człowiekiem, czy to słowny, czy niewerbalny przynosi nam niezwykłe korzyści. Poczucie ulgi po wygadaniu się czy przyjemność płynąca z dotyku jest jedyna w swoim rodzaju i niepozwalanie sobie na to, może być źródłem cierpienia.
Wzbudzenie kreatywności, „odschematyzowanie się” również uważam za korzyść płynącą z pandemii. W związku z obostrzeniami sanitarnymi i zamykaniem zakładów pracy niejedna osoba doświadcza niepewności co do możliwości zarobkowania, kontynuowania pracy. Pod wpływem niepewności bądź strachu i bezsilności/bezradności niektórzy z nas zaczęli sięgać do swoich zasobów, silnych stron pod tytułem: kreatywność. A co jeśli jutro stracę pracę a tym samym środki do życia? Może warto zrobić coś nowego, już poszukać alternatywnych form zarobkowania takich jak np. sprzedaż rękodzieła czy oferowanie różnych usług on-line, żeby już dziś zatroszczyć się o swój komfort a nie wprowadzać się w stan kryzysu. Przy okazji ujawniają się kolejne nasze zasoby takie jak umiejętność przewidywania, zadbania o siebie, odwaga, wyjście ze schematów i utartych dróg, co nomen omen przyczynia się do zadbania o sprawność naszego mózgu, który potrzebuje regularnej różnorodnej stymulacji, żeby służyć nam w zdrowiu jak najdłużej.
Na pewno nie są to wszystkie plusy obecnej sytuacji. Mogłabym wymienić ich jeszcze kilka, ale pomyślałam, że zostawię to Czytelnikom, aby sami zastanowili się, jakie mogą być plusy sytuacji, w której się znaleźli przez/dzięki trwającej pandemii. Tak na przekór często słyszanym minusom i strachom, spróbujmy dostrzec liście na wietrze a nie bać się samej wichury.
16. Na co dzień, jesteś jak wazon, który zbiera wszystkie lęki, problemy, traumy, swoich pacjentów. Jak się oczyszczasz, jak się regenerujesz ?
Niezwykle istotną kwestią w moim zawodzie jest dbanie o swój dobrostan psychiczny i rozumienie siebie i swojej pracy. Każdy psychoterapeuta powinien poddawać się superwizji, czyli poniekąd takiemu oczyszczeniu z trudów sesji terapeutycznych, ale ma to podwójny wymiar korzyści, bo dzięki superwizorowi uczę się dostrzegać to, czego mogłam nie widzieć podczas sesji a co okazało się niezwykle istotne w pomaganiu drugiemu człowiekowi. Superwizja to taka rozmowa ze starszym kolegą po fachu, specjalistą, który dzięki doświadczeniu i wiedzy pomaga profesjonalnie i z poszanowaniem siebie pomagać innym ludziom. Jako psychoterapeuta muszę odbyć swój proces psychoterapii, dzięki czemu mam większy wgląd we własne emocje i zachowania, co pomaga mi nie tylko w pracy zawodowej, ale również poprawia jakość życia prywatnego. Niejednokrotnie w procesie terapii własnej uczymy się stawiać granice i rozpoznawać swoje mocne i słabsze strony, co również przekłada się na życie w ogóle. Gdy wiem, że np. 5 sesji terapeutycznych w ciągu dnia mnie mocno zmęczy, to już mam w głowie plan na regenerację, czyli np. sprawdzam, czy dzisiaj jest może dobry dzień na jogging, czy bardziej spacer, żeby się poruszać, pooddychać świeżym powietrzem, pobyć z naturą, która cudownie nas regeneruje, czy może rower. Nauczyłam się, że powyższe elementy są mi bardzo potrzebne do odpoczynku i oczyszczania umysłu i staram się je wplatać w swoją codzienność z uważnością na ciało, bo należę do ludzi, którzy potrzebują zmienności w aktywności fizycznej – nie dla mnie ćwiczenie na siłowni 3 razy w tygodniu. Ale tego też się nauczyłam pracując nad sobą – nie zmuszać do schematów, tylko być uważną na swoje potrzeby. Była to długa droga, ale znając jej efekty, przeszłabym ją bez wahania jeszcze raz. Praca nad sobą jest jedną z nielicznych obecnie prac, które można robić dożywotnio, w różnych momentach swojego życia i której nam nikt nie odbierze. Niesamowicie popłaca, zwraca nam siebie samych i dzięki temu jeszcze bardziej czujemy, że żyjemy.
Namiary do psycholog Anny Malatyńskiej:
+ 48 573 324 387
a.malatynska@psycho-comfort.com
www.psycho-comfort.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz